poniedziałek, 28 grudnia 2015

Magia.

     Dopadły nas choróbska  :-(. Maż z grypą żołądkowa, ja z katarem i bólem gardła a Małemu na potęgę rosną górne trójki.
Ale to nic. Jest w nas jakaś magia, mąż dużo czasu w domu. Choinka się świeci (ps. bałam się ale Mały ma ją w nosie - nie zrobiła na nim ŻADNEGO wrażenia). Jak tego nie zatracić, jak zatrzymać ten magiczny czas w sercach.Wiem, że nie ma na to recepty a tak bardzo nam to potrzebne. Był przez te dni spokój, było dużo gości (to akurat Malutki trochę odreagowywał w nocy), sporo czasu razem. Zobaczymy jak się dalej to nasze życie wspólne potoczy, ale w Nowy Rok wkraczamy z masą dobrych chęci, wieloma postanowieniami i nadzieją. 
Dzieć rozwija się w tempie oszałamiającym. Potrafi wygłaszać kilkunastominutowe monologi do np. łyżeczki. Oczywiście z odpowiednia mimiką, gestykulacja i modulacją głosu - a ja mogę patrzeć na Niego godzinami i jestem coraz bardziej zachwycona, zakochana i dumna.
 

czwartek, 24 grudnia 2015

Święta.

      To pierwsze takie prawdziwe Święta od bardzo dawna. Bez ukrywania łez, fałszywego uśmiechania się przy życzeniach o dziecko, bez zazdrości przy patrzeniu na radość dzieciaczków z prezentów no i bez wracania do pustego domu.
      Życzę Wszystkim aby doczekali takich Świąt. Oraz zdrowia i ogromu miłości wielkości trzech oceanów.

sobota, 19 grudnia 2015

Dziecko kontra telewizor.

     No nie taki już mały ten mój Mały :-) 10,6 kg szczęścia i chodzącej Miłości. No jeszcze nie chodzącej ale przymierzającej się do tego coraz bardziej. Mój Człowieczek, jest z nami już tak długo a ja czasami nadal nie wierzę, ze go mam. Tak się boje, ze mogłoby stać się coś złego. Że nie zasłużyłam na tyle szczęścia i na tak ogromna bezwarunkową i bezinteresowną miłość. Widzę ją w każdym spojrzeniu mojego maluszka. Jego oczka aż się śmieją gdy w nie patrzę. W ogóle to On bardzo lubi jak patrzy Mu siew  oczka i uśmiecha do Niego. 
Od początku pojawienia się Małego postanowiliśmy, ze będzie on beztetlewizyjny. Ja z tej rozrywki korzystałam tylko gdy chciałam obejrzeć jakiś film w internecie mąż zaś głównie oglądał wiadomości wiec wielkim wyrzeczeniem to dla nas nie było. Widziałam bardzo dużo dzieci, które rodzice od maleńkości (4 - 5) miesiąc ) parkowali przed telewizorem, żeby tylko mieć chwilę dla siebie. Już w ciąży interesowałam się tym tematem i wiem, że telewizja ma bardzo niekorzystny wpływ na rozwój układu nerwowego maluszków. Największy problem jest oczywiście z dziadkami (rodzicami męża), u których on przecież nawet nie patrzy, ale nie są w stanie wyłączyć tego grającego pudełka. Niektórzy znajomi również zarzucają nam, ze ograniczamy Mu możliwości poznawcze (???!!!) ale to chyba żeby samych siebie usprawiedliwić. A ja widzę jak wspaniale rozwija się moje dziecko. Dziennie spędzamy ok 3 godzin na czytaniu książeczek i Mały na prawdę siedzi i słucha. Fakt, że przy setnym czytaniu Lokomotywy (to jego ulubiony wierszyk - zaczęłam mu czytać jak miał tydzień) trochę się męczę ale On się tak bardzo cieszy. I myślę, ze dzięki temu jest bardzo gadatliwy (no może też trochę po mamusi). Od samego rana buzia mu się nie zamyka, a najlepsze jest to, ze on prowadzi poważne dyskusje z minami i modulacją głosu włącznie. Wygląda to bardzo pociesznie. A najfajniej gdy "rozmawia" z psem.
Kocham to Moje dziecko Bezgranicznie. I słońce dziś wyszło i spacer był. Pogoda za oknem i jakoś w duszy mi spokojniej. Niedługo wyruszamy do "babubabu babu!". Miłej soboty.

piątek, 18 grudnia 2015

Żyjemy.

     Mało mnie tu bo przez moje życie przetoczyło się tornado. Zostawiło zgliszcza a ja teraz staram się pozbierać to co zostało. Zachowując jednocześnie dobrą minę od rana do wieczora - dla Synka. Dobrze, że bo burzy przychodzi spokój, bo gorzej to już być nie może. 
Malutki tydzień temu skończył 10 miesięcy i skrada codziennie od nowa całe moje serce i wszystko moje :-). Taki jest pocieszny, ze godzinami patrzę na niego i pękam z dumy i staram się chłonąć każdą chwilkę. Zdrówko na szczęście wróciło do normy. Niestety okazało się, że Mały ma uczulenie m.in. na sierść psa :-((( i tu kolejny dramat w moim sercu. Co zrobić z Psicą??? Ma również alergię na kurz i roztocza, żeby to zminimalizować zakupiliśmy odkurzacz z filtrem wodnym - polecam. Po odkurzaniu w domu czuć prawdziwą świeżość. 
Mama i tata na stałe zagościły w słowniku Malucha, od wczoraj doszło jeszcze ko ko ko ko i gha gha gha. Śmieje się od rana do samego zaśnięcia. Patrzę na niego i bardzo się boję, ze mogłoby mu się coś stać. najchętniej trzymałabym go w ramionach cały czas, żeby nic mu nie zagroziło. 
Z powodu napiętych relacji z M. zupełnie nie czuje atmosfery nadchodzących Świąt. Może dziś się coś zmieni - postanowiłam wyjąć świąteczne dekoracje i będzie na pewno milej w domu.
ehh, ciężko mi ale mam w życiu cel i postanowiłam walczyć. I dla siebie i dla maluszka. Musze jeszcze zmobilizować M. bo ciągle się zachowuje jak obrażona dziewczynka. Musze coś zrobić albo to sie źle skończy. padło już nawet to słowo na R. a tego nie chciałabym. Tymczasem jutro 6 rocznica ślubu a mąż prosi, żebym pojechała do mamy na noc  z Małym bo na budowie będzie wiecha czy coś tam. No jak widać rożne są priorytety.
Tymczasem dobrej nocy.

wtorek, 10 listopada 2015

Chorowitek.

     Oj dawno nas nie było. Niestety w dalszym ciągu czas upływa pod znakiem chorób. Mały dostaje kolejny antybiotyk. Próbowaliśmy walczyć z zapaleniem lewego uszka lekami przeciwzapalnymi i kroplami ale niestety nie pomogło. Oczywiście nie obyło się bez przygód z lekarzami, tydzień temu w piątek w nocy wylądowaliśmy na pogotowiu bo jednak nasze doraźne leczenie nie pomogło. I pani doktor przepisała antybiotyk, który jak we wtorek stwierdziła nasz Pani laryngolog na ucho to średnio pomaga. W ogóle z naszą służba zdrowia to niełatwo się współpracuje. Po wypisie ze szpitala dostaliśmy skierowanie na kontrolę w poradni laryngologicznej za trzy dni. Taaaak ciekawe gdzie w tak krótkim czasie można się zarejestrować na NFZ??? No i oczywiście poznaliśmy kolejnego specjalistę w ramach prywatnej opieki zdrowotnej.
Nie pomaga mu ciągły katar - prawdopodobnie od ząbków (bo te chyba postanowiły wyjść wszystkie naraz). Na razie  idą na górze są już jedynki i dwójki, bardzo blisko do wyrznięcia trójek i czwórki gdzieś w połowie dziąsełek. Cierpi dziecię niesamowicie. Chociaż uważam, ze na to co bidul przezywa i tak jest super radosnym i z wielkim zainteresowaniem odkrywającym świat maluchem. Bardzo szybko już czworaczkuje i wstaje przy wszystkim co się da. Jego ulubione słowo to "da, da" w znaczeniu daj. No i zaczął mówić "tata" wydaje mi się, ze używa tego słowa świadomie. na mam pewnie jeszcze trochę poczekam.
Naszym słabym punktem od czasu pobytu w szpitalu są noce. Od 16 października nie było nocy, żebym przespała ciągiem dłużej niż 1,50 godziny a często od 1 w nocy nie śpię już wcale. małemu przeszkadza katar i wybudza się pomaga tylko moje lulanie. Mam nadzieję, ze to minie wraz z katarem bo jestem już bardzo zmęczona. Ale to nic w porównaniu z najpiękniejszym uśmiechem świata, który wita mnie co rano ;-).

niedziela, 18 października 2015

Szpitalnie

      Od piątku jesteśmy z Małym w szpitalu. Ma zapalenie ucha, polezymy pewnie do piątku.  Jest ciężko.  Szkoda mi synka bo znowu nie może pełzać.  Zaczęło się w nocy z czwartku na piątek.  W piątek od 11 do 17  ciągle płakał. Przyjechaliśmy do szpitala.  Kazali nam czekać do 18. Po moim pytaniu czy mam wezwać karetkę zostaliśmy zbadani i zostaliśmy na oddziale.  Nie wiem dlaczego rodzic przyjeżdżający z dzieckiem do szpitala traktowany jest jak natretna mucha.  Dziś już lepiej bo zaczął działać antybiotyk.  To paskudztwo zrobiło się od kataru.  Mały dziś juz spał ładnie i od rana jest radosny i uśmiechnięty.  Tylko fizycznie mi ciężko bo muszę go nosić cały czas. Ale damy rade oby tylko wyzdrowiał.
Jedyny plus tej sytuacji, że poprawiły się moje relacje z mężem. Troska o Misia jest najważniejsza.  Jest u nas dwa razy dziennie.  PPrzyjeżdża rano ja się ogarniam, jedzie do domu i wieczorem około 19.30 jest juz u nas.  Dzis nawet zjedliśmy wspólnie obiad w szpitalnym barze i pogadalismy spokojnie ok. Pół godziny co od dawna się nie zdarzyło.  Oby tak dalej :-).Wyjątkowo trudny ten nasz kryzys i długi jak nigdy.
Pozdrawiam i miłej niedzieli.

czwartek, 15 października 2015

15 października

Dzień Dziecka Utraconego. Myślałam,  że w tym roku będzie łatwiej bo jest On. Niestety nie jest. Może i dobrze,  niech to będzie dzień Aniołka.

czwartek, 1 października 2015

:-)

      Z Antosiem już dobrze. Rączkę w poniedziałek odwiązali. Trochę strachu jednak się najadłam bo nie od razu chciał nią ruszać. Ale w domu już było ok. Tylko bidul zapomniał jak się poruszać. Ale od wczoraj znowu zasuwa. Mały przez ten tydzień bardzo przyzwyczaił się do noszenia na rękach i spania z mamą - teraz pomalutku się oduczamy ;-), chociaż spanie z nim mi nie przeszkadza.
Noce znowu jednak bezsenne - z powodu wyrzynających się górnych jedynek i dwójek. Lewa jedynka już na wierzchu :-). Mały ma trochę katarku i pokasłuje, ale to chyba przez zęby. jednak dziś pojadę z nim do pediatry.
      Jeżeli będzie ten post czytała blogowa mam Ola (mama Amelki) to poproszę o kluczyki do bloga.
Pozdrawiam i miłego weekendu życzę. Mój będzie pracowity - jesienne wykopki.

piątek, 25 września 2015

strach

Od poniedziałku żyję w ciągłym strachu o zdrowie Antoniego.  Mały ma wywichnieta kość w lewym lokciu.  W poniedziałek okaże się czy nie złamał. Tak bardzo czuję sie winna, takie mam ogromne wyrzuty sumienia.  Był pod moją opieką.  Rączka unieruchomiona.  Bidul nie może pelzać . Ucieklismy do babci (mojej mamy) przed oskarzycielskimi słowami i wzrokiem.  Nie jem nie śpię tylko się boję. Niech już będzie poniedziałek,  niech będzie dobrze i niech go już nie boli.
Nagle wszystko stracilo znaczenie. Nowy samochód,  budowa domu,  planowany urlop. Liczy się tylko zdrowie syneczka.
Tak bardzo się boje.

piątek, 18 września 2015

Życie...

     Nie wiem, co pisać. Nie jest dobrze. Rozpada się coś, co było moim największym oparciem, pewnością - taką na zawsze. Miało być niezachwiane, niezniszczalne, trwałe, wieczne. Zawsze miałam taką pewność. Nie zostało już prawie nic. Tlą się jakieś wątłe zgliszcza, o które już tylko ja dbam. Dzieje się dużo, życie płynie szerokim strumieniem, nad którym nie panuję. Czuję sie jakbym grała w filmie i ktoś podejmował za mnie najważniejsze decyzje. 
     Ciągle jesteśmy sami od rana do wieczora. Coraz przyjemniej mija nam razem czas :-). Malutki zasuwa do przodu jak mały samochodzik. Byliśmy dziś u pediatry - waży już 9,20 kg. I "idzie jak burza". Wizyta odbyła się ze względu na  tarcie oczu, ich zaczerwienienie i wodnisty katar. Dostaliśmy syrop antyalergiczny i mamy obserwować co będzie się działo.
     Jestem zmęczona fizycznie. Siadł mi kręgosłup. odbija sie kilka ostatnich dni i nieprzespanych nocy. Dziś okazała się, że rosną aż cztery górne ząbki na raz- lewa jedynka już prawie na wierzchu. Ale kocham to moje dziecko każdego dnia mocniej. Gdy patrz na mnie tymi swoimi wielkimi, niebieskimi oczyskami to rozpływam się cała w miłości. 
Młody nauczył się krzyczeć i chyba sam sprawdza skale swojego głosu. Od rana do wieczora słychać głosne: "la,la la lalala na przemian z da, da ,da da da da da. I tak w kółko :-)
W związku z mobilnością zakupiłam kojec. I jak się okazuje kolejny niepotrzebny zakup bo Mały reaguje na włożenie go tam histerią :-) :-). Pozostaje mi bieganie za nim po całym mieszkaniu i noszenie na rączkach- co dzieć uwielbia. Bardzo lubi też rozmawiać ze swoim odbiciem w lustrze i odsuwać szuflady. Rozwija sie pięknie a jego uśmiech jest lekarstwem na wszystkie niedobre rzeczy. 
Pozdrawiam, i miłego weekendu.

wtorek, 1 września 2015

Tak Cię Kocham, Kocham Cię

https://www.youtube.com/watch?v=nH7gTCL1g6g

Gdy mnie nie słyszysz, ja chcę ci przysiąc,
Że póki mogę, będę cichą tarczą twą.
A gdy dorośniesz, otworzę na oścież drzwi
I spróbuję cię uwolnić z moich rąk

A ty, mój synku, mój pojedynczy,
Ty nie przestaniesz nigdy zastanawiać mnie.
To, skąd przychodzisz i co nas łączy
I jaka moja rola w tym naprawdę jest?

Codziennie mnie zachwyca twoje maleńkie życie.
Na wielkie przyjdzie jeszcze czas.
Dziś jesteś mi światem, a twoje złote piegi to jego blask.
W pochmurną noc to moje konstelacje gwiazd.

Anna Maria Jopek - Piękne .

środa, 26 sierpnia 2015

Ach Ci Lekarze....

     Dziś byliśmy u dermatologa. Od kilku miesięcy u małego na główce pojawiały się takie suche plamki, z których czasami sączył się jakiś płyn. Wszyscy mądrzy (włącznie z naszą pediatrą) orzekli, ze to ciemieniucha. Zgodzę się z tym, ze trochę miał tego ale zeszło po zastosowaniu oliwki i wyczesywaniu. Ale tak na czubku głowy zostało to ognisko suchych strupków. Teściowa nakazała smarować masłem (???!!!). Pediatra nadal upierała się, ze to ciemieniucha. Po dłuższym smarowaniu kremem atoperal a potem oilatum troszkę się zmniejszyło, ale teraz jak zaczęliśmy zakładać czapkę pojawiło się jeszcze więcej. To już się wkurzyłam i umówiłam nas na dziś do dermatologa. Koszt wizyty bagatela- 120 zł i diagnoza: łojotokowe zapalenie skóry. dostaliśmy maść i krem i po kilku tygodniach ma być lepiej. 
Po tych wszystkich przygodach z lekarzami, które zazwyczaj kończą się na wizytach prywatnych zastanawiam się, jaki jest sens NFZtu. Jakimś cudem mąż znalazł chwilę żeby z nami pojechać - bo ja nie lubię jeździć sama z małym bo się rozpraszam jak zaczyna mi płakać. Ale za to teraz wróci do domu pewnie po północy. Już mnie to nawet nie rusza. Trudno. Ale coś mi się wydaje, ze z każdym dniem takiego życia obok siebie będzie nam trudniej to wszystko posklejać. Nawet jak będzie dobrze to już nigdy nie będzie tak samo. Pewnych rzeczy nie zapomnę i nie wybaczę. 
Tymczasem miłej nocy.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Za dużo się dzieje.

      Od ostatniego wpisu skończyliśmy pół roku!!!! Za każdym razem, gdy uświadamiam sobie jak szybko leci czas - przypomina mi się jak czekaliśmy niecierpliwie żeby Mały skończył 3 miesiące i żeby zniknęły kolki. Kolki minęły trochę później ;-).
      Mały coraz pewniej siedzi. Trochę nam to pomaga na spacerach bo już nie każdy kończy się histerią po 10 minutach. Teraz po ok pół godzinie ale myślę, że będzie tylko lepiej w tym temacie. Dużo więcej też się śmieje ku mojej ogromnej uciesze. 
      Synek porusza się coraz sprawniej ale nadal tylko do tyłu ;-). Ale zaczyna przyjmować pozycje do raczkowania.Podnosi się na rączkach i nóżkach i buja. Nawet odpycha się nóżkami ale zapomina o rączkach i czasem kończy się to boleśnie.
     Niestety przyplątały się troszkę kłopoty ze zdrowiem. Po powrocie od mamy  - 10 sierpnia pojawiły się małe czerwone plamki na główce a potem na rączkach. I nie były to krostki tylko takie przebarwienia na skórze. Pojechaliśmy do naszej pediatry, która standardowo stwierdziła, ze nie wie co to ale raczej nic groźnego. Przestały pojawiać się nowe wiec się uspokoiłam.
Po kilku dniach mały zaczął kaszleć. Tym razem pojechaliśmy już prywatnie do pediatry, który pomógł nam z kłopotami brzuszkowymi. No i okazało się, że mamy wirusa. Od wczoraj jest już dobrze, ale pojawił się następny problem: otóż Mały odmawia picia mleka z butelki. Udaje mi się przemycić je w kaszce na gęsto - je ja łyżeczką, ale w nocy jest masakra. Pierwszej nocy płakał ale nie zjadł. Natomiast wczoraj wstałam, zanim na dobre się obudził i wypił ale zimne bo ciepłego nie chciał nawet spróbować. Dziś to samo. Zawsze zasypiał przy butli a teraz nie chce nawet do buzi wziąć. Zobaczymy co będzie w nocy.
     Ostatnie dwa tygodnie to bardzo zły czas dla mojego małżeństwa. Męża możne widziałam z 10 godzin. A tak to sama i sama z Małym. Już mi kręgosłup odmówił posłuszeństwa. Wiem, ze miał dużo pracy ale wiem też, ze tą godzinkę dziennie mógł dla nas wygospodarować. Mam nadzieję, ze ten trudny czas już za nami bo bardzo nie lubię tak się z nim mijać. A poz tym zwyczajnie potrzebuję pomocy, chociażby po to aby się wykąpać. 
     Muszę się zmobilizować i zacząć pisać na bieżąco bo zapominam o wielu rzeczach pewnie.  Pozdrawiam i uciekam wkładać zdjęcia do albumu. dziś przyszły - wywołałam wszystkie od urodzenia wiec trochę tego jest.
    

niedziela, 9 sierpnia 2015

mamy ząbki

Od piątku Mały jest u babci. Z piątku na sobotę nocował  Sam. Bardzo mu się to podobało.  Mama płakała całą drogę powrotną.ale udało mi się wyjść z koleżankami na piwko.  Ale w sobotę biegiem jechałam do Synka.  Wczoraj ukazała się w paszczy Młodego lewa dolna jedynka a dziś prawa. Ząbki są ostre jak igiełki.   Wydaje mi się, że górne też niedługo się ukażą. Wracamy jutro albo we wtorek, chociaż nie chce mi się wcale. Miłej niedzieli.

piątek, 31 lipca 2015

Dzień za dniem.

     Mijają dni przepełnione miłością i troska o Małego Człowieka. Zatracam się w tym macierzyństwie coraz bardziej. Są dni kiedy każdą chwile spędzam  z Synkiem - nawet śpimy razem (w ciągu dnia - bo w nocy do łóżeczka). Staram się jednakże wysupłać trochę czasu dla męża i daje to efekty ;-). 
Ostatnie dwa tygodnie to ciągle tulaski, głaski i buziaki z Synusiem. Właśnie zasnął a ja już tęsknię za wieeelkim uśmiechem, radosnymi oczkami i tym zapachem, który potrafi mi się nawet przyśnić. Kocham to swoje Dziecko do szaleństwa. Ostatnio byliśmy w odwiedzinach u mojej cioci i wujka (szkoda, że bez taty) i tam otrzymałam najpiękniejszy komplement w życiu. Wujek powiedział mojej mamie, ze nigdy nie widział mamy tak oddanej dziecku. Aż się wzruszyłam. W sumie to nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Ja po prostu staram się być najlepszą mamą jaką potrafię. 
     Od jutra zostajemy sami na całe dnie. trochę się tego boje bo jednak nasila się marudzenie związane z ząbkowaniem. Ale też będę mogła poświecić Misiowi więcej czasu. 
     W temacie poruszania nic się nie zmieniło. Pokonuje co prawda większe dystanse ale nadal do tyłu. Do diety włączyliśmy cielęcinę i drób. Zajada chętnie. Zębów nadal brak. 
     Nie mogę uwierzyć, ze za dwa tygodnie będę miała w domu półroczniaka!!! Kiedy to się stało nie wiem sama. W temacie rodzeństwa dla maluszka cisza :-(
     Miłego weekendu życzymy.

sobota, 18 lipca 2015

Ciężki tydzień.

      Za nami trudny tydzień. Małemu chyba rosną zęby, od poniedziałku męczyła Go gorączka (przeszła dopiero wczoraj) ciągle płakał i marudził. w nocy praktycznie nie spał  - tyle co u mnie na rękach. W dzień za to był apatyczny, marudny i spał cały czas. od czasu do czasu przebudzał się żeby coś zjeść zasypiał podobnie. Namęczył się bidul i my razem z nim. dobrze, ze maż był jeszcze w domu w tym tygodniu i mógł mi pomóc. Fakt, ze trochę musiałam to na nim wymóc ale zajmował się Antkiem. Od czasu pojawienia się dziecka nasze relacje należą do co najmniej dziwnych. Na początku super się odnalazł zajmował się małym, tzn. kąpał przewijał spacerował itd. tzn. tak do czasu aż pojawiły się kolki i ciągłe płacze. Wtedy większość obowiązków spadła na mnie. Fakt ,że i on miał już więcej pracy ale jakoś zawsze miał czas na swoje zainteresowania, wyjazdy i wyjścia z kolegami. Czasami wydaje mi się, ze on tęskni za naszym życiem sprzed dziecka.W kocu przez10 lat nie ograniczało nas właściwie nic.Kilka razy w tygodniu kolacje na mieście, wyjścia do kina, spontaniczne wyjazdy a teraz nasz życie jest całkowicie podporządkowane małemu ludzikowi, który w dodatku jest wrażliwym domatorem. Ja nie rozumiem jego chęci "wolności" a on nie rozumie mojej niechęci do niej. Zaplanował ostatnio na październik zagraniczną wycieczkę i nawet już rozmawiał z moją mamą żeby została z Małym. Wiem, że byłby w dobrych rękach i daliby sobie radę ale ja nie potrzebuje. teraz podroży tylko potrzebuję być z moim dzieckiem każdego dnia. przez 32 lata miałam czas tylko dla siebie i więcej tak nie chcę. pokłóciliśmy się o to bardzo.Nie jest dobrze. Kazałam mu jechać samemu jeżeli potrzebuje nowych wrażeń wiec zobaczymy. Może ja też przesadzam, ale chyba najważniejsze czego potrzebuje ośmiomiesięczne niemowlę to rodzice. Poza tym boję się, ze wyjdzie Misiowi przepuklina a e nie chciałabym narażać na taki stres bez nas ani jego ani mojej mamy.
Wiem, że bardzo nas kocha tylko czasami go nie rozumiem.
I tak od przyszłego tygodnia nie będzie właściwie uczestniczył w życiu rodzinnym aż do końca września pewnie: zaczynają się żniwa a potem też ma dużo prac polowych. Dobrze, ze co i rusz jakiś siostrzeniec lub siostrzenica przyjeżdża na wakacje to Antoś ma towarzystwo inne niż mama tylko. 
Syrki Moje Kochane - stworzone do całowania. 
      Dziś już dużo lepiej tylko bardzo mało mleka zjadł. normalnie do tej pory byłoby 4 razy 150 a wypił tylko 120. Zobaczymy wieczorem. może żabki mu dokuczają mocniej. Teraz sobie Serce Moje śpi.



      Chłopak robi się coraz bardziej ruchliwy. Zaczął pełzać - tyle, że do tyłu i bardzo go to denerwuje. Szkoda mi go gdy widzę ile wysiłku wkłada w przemieszczenie się a i tak jest coraz dalej od celu.


     Powróciły także problemy z kupkami. Teraz pojawiają się średnio co godzinę. To też może być od zębów ale mimo wszystko we wtorek zrobimy badania. To nie boli a może nam dużo powiedzieć. 
Jutro, o ile nie będzie tak duszno jak dziś, wybieramy sie na cały dzień do moich rodziców- tam na pewno odpocznę. 
Tymczasem miłej soboty i niedzieli.



sobota, 11 lipca 2015

5 miesiecy :-)

Dziś Maluch kończy 5 miesiecy - nawet nie wiem kiedy to minęło. 
Zaczne jednak od tego co przeżyłam wczoraj wieczorem.
Wczoraj Mały miał 3 szczepionkę przeciwko pneumokokom, zniósł ja bardzo bardzo dzielnie ;-). Wspólnie z panią doktor cieszyliśmy się, że od 7 tygodni nie wyszła mu przepuklina pachwinowa ( z którą zmagamy sie od 4 tygodnia życia). I jak na złość wieczorem przeżyłam koszmar bo jelita się wysunęły. Na dodatek byłam sama w domu a wmasowanie przepukliny najlepiej wychodzi mężowi jak również uspokojenie Malucha po ataku histerii jaka temu towarzyszy. To nie jest nawet płacz tylko przerażający krzyk ze skargą i wołaniem o pomoc. Za każdym razem ten krzyk rozdziera moje serce na milion kawałków. najgorsza jest ta niemożność zrobienia czegokolwiek kiedy dziecko cierpi. Płacze wtedy On i płaczę ja i nic, zupełnie nic nie mogę zrobić. Tulę go noszę a on krzyczy i krzyczy. Wczoraj trwało to pół godziny. Tak się cieszyłam, ze może uda nam się uniknąć operacji a tu dupa. Najgorsze jest to, że każdy lekarz ma swoją teorię na temat tego kiedy operować, czy w ogóle przy jakim znieczuleniu. Ale nasze przejścia z chirurgami to już materiał prawie na książkę. Podejrzewam, że ten atak spowodowany jest tym, ze Mały wczoraj usiadł!. Co prawda długo nie siedział ale strasznie walczy. I pewnie z tego wysiłku to się stało. Najgorsze jest to, ze gdy zacznie siedzieć znacznie wzrośnie ryzyko uwięźnięcia, a to grozi martwicą jelita. Wtedy w ciągu max godziny musimy znaleźć sie w szpitalu a mi droga do najbliższego zajmuje ok 40 minut. dlatego tak  bardzo się boję.
Jako pieciomiesięczniak Mały waży już 8440 ;-). Ubranka nosi niektóre na 68 ale większość już na 74. 
Jemy: banana, jabłko, marchew, brzoskwinie, zupkę jarzynową, od wczoraj buraczki, brokuły - średnio lubi, kalafior. Za ok dwa tygodnie zaczniemy wprowadzać mięsko myślę. chciałam wcześniej ale jednak poczekamy. Mieszkamy na wsi wiec mam szczęscie, ze mięsko z pewnego źródła a warzywka z ogrodu. 
mały bardzo sprawnie chwyta już zabawki obiema rączkami, wkłada stopy do buzi (od trzech dni), próbuje pełzać, na razie do tyłu ale walczy dzielnie. jego ulubiona zabawka to pusta butelka po małej wodzi mineralnej - taka trochę pognieciona i zakręcona z odrobiną wody w środku. :Lubi słuchać piosenki Arki Nowego, a jego ulubiona książka to Księga Dźwięków. 
Od kilku dni nie płacze włożony do wózka i spokojnie spaceruje nawet pół godziny.
Wydaje mi się, że coś zaczyna się dziać w temacie zębów. Wszystko wkłada do buzi a gdy zaczynam mu masować dziąsła na dole to widać, ze czuje duża ulgę. 
Rano sam (trztmajac butelke) wypił cala butelkę mleka - to pierwszy raz się zdążyło. Pił już kilka razy z niekapka, ale mamy taki do którego możemy założyć smoczek od butelki. No i uwielbia się kąpać.
Bardzo ładnie robi "cacy cacy" konikom. Ma takie naklejki na ścianie i je głaszcze jak Mu powiem : "zrób cacy cacy konikom". Próbuje też zrobić cacy naszej psicy ale pociągnął ja za wąsy i ta teraz ucieka od niego ;-).
Lubi się przytulać i całować efekt tych czułości jest taki, że jestem cała mokra. 
Jest słońcem, które opromieni nawet najbardziej pochmurny dzień. Przy Nim i dla Niego zawsze mi się chce. Moje Serduszko Najdroższe.  Mój Wielki CUD.


wtorek, 7 lipca 2015

Wracają stare lęki.

Zawsze chciałam mieć wesołą gromadkę.  Po urodzeniu małego postanowiliśmy z mężem ze nie będziemy długo czekać ze staraniami o kolejne dziecko.  I po konsultacji z lekarzem w tym cyklu zaczęliśmy starania. I powróciły demony przeszłości.  Dziś 22 dc a ja zdążyłam  zrobić 10 testów ciążowych.  Oczywiście na każdym jedna kreska - bo inaczej być  nie może nawet gdyby się udało. I chociaż wiem, że przyczyną została usunięta to i tak obsesyjnie myślę czy się uda.  Dobrze, że Mały rozprasza uwagę. 
Od wczoraj leżę chora w łóżku do małego na szczęście przyjechała moja mama wiec mogę się spokojnie kurować. I znów w głowie wątpliwości "czy mogę brać leki?" na wszelki wypadek biorę antybiotyk, który można brać w ciąży. Trochę się boję, ze zaczynam wariować. Ale może lepiej żeby kolejny maluszek urodził się już w nowym domu? Planujemy się wprowadzić w czerwcu przyszłego roku. I takie wkoło mnie szaleją wątpliwości. Znowu przytulanie a w głowie myśl, który to dc i czy lepiej dziś czy może poczekać do jutra. I jednocześnie się boję, ze jak będę się tak nakręcała to już zupełnie nic z tego nie będzie. Błędne koło. Idę spać bo gorączka daje znać o sobie. Ehhh.

niedziela, 5 lipca 2015

Upalnie

Temperatura męczy wszystkich, nawet pies nie wychodzi spod łóżka. Mały marudny przez to jest strasznie. Co godzinę robi sobie ok półgodzinne drzemki. I biedny nie wie co się dzieje, bo kilka razy dziennie wkładam go do wanienki z chłodna wodą. Poza tym radosny i uśmiechnięty chłopak. Próbuje obracać się z pleców na brzuszek, kilkakrotnie mu się nawet udało ( już się martwiłam, ze 5 miesiąc za pasem a on nic w tym temacie).
Śmieję się do niego, ze gdy jeszcze polubi jazdę wózkiem - kończy się histerią przeokropną, to będzie dzieckiem idealnym.
Reszta bez zmian - kocham go codziennie mocniej.

piątek, 3 lipca 2015

Zaczynamy



Nie wiem jak technicznie poradzę sobie z pisaniem tego bloga, ale spróbuję. Kiedyś bardzo lubiłam pisać pamiętnik więc może mi się spodoba. Jednocześnie będę mogła wracać do chwil maleńkości mojego Misia, który tak szybko rośnie, że ja już nie nadążam.
Mamy dziś trochę marudny dzień, bo popołudniowa drzemka została przerwana przez wizytę pielęgniarki środowiskowej. I 18.02 a Młody sobie zasnął. A zwykle o tej porze się budzi. Myślę, że meczy go też pogoda - upały straszne. W sumie nie przeszkadza mi to za bardzo bo i tak ograniczamy spacery do minimum bo każdy kończy się histerią nie z tej ziemi. Wydaje mi się, że Mis chciałby już siedzieć i oglądać świat a jeszcze nie możne i strasznie go to denerwuje. No nic poczekamy. Przeżyliśmy kolki, przepukliny, histeria w kąpieli (na szczęście minęły) to doczekamy się myślę i radości ze wspólnych spacerów.
Póki co tyle od nas. Musze jeszcze posiedzieć i rozgryźć stronę techniczną bloga.
Pozdrawiam.Ps. post powstał 02.07.2015.