Od kilku tygodni usiłuję umówić się z koleżanka I - mamą siedmiomiesięcznej królewny. I niestety było już blisko blisko i okazało się, ze i przeprowadziła się do kawalerki i teraz nijak się spotkać bo jak jej L śpi to mój grasuje i na odwrót. I niby można bo czemu nie a jednak się nie da. Nie jestem panią własnego czasu.
Pytanie M. "Co jutro robisz"? To co wczoraj tydzień temu i dwa i miesiąc i pół roku. Trochę mnie to uspokaja a trochę przeraża, ze niemal z półgodzinną dokładnością wiem co będę robiła jutro, pojutrze, za tydzień o tej i o tej godzinie. Jeszcze niedawno byłam w stanie pakować się i dopiero ustalać cel wyjazdu. Potrafiłam ogołocić konto w kilka minut kupują kilka par butów (ps. od dwóch lat kupiłam tylko kilka par - to największy odwyk). Żyłam tym co dziś teraz zaraz. Pracowałam po 20 godzin na dobę i to latami nie chwilę.
A dziś? A dziś mam coś czego nie oddałabym za nic. I kogoś kogo kocham jak nigdy. Czy mi czasem zal? Tak. Czy żałuję - nigdy!